Nasze konkurencje są obecnie najtrudniejsze na świecie
European Rover Challenge (ERC), czyli coroczne międzynarodowe zawody robotów marsjańskich, organizowane są w Polsce od 2014 r. Finał najnowszej edycji odbędzie się w dniach 29–31 sierpnia 2025 na kampusie Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Serwis Nauka w Polsce jest patronem medialnym tego wydarzenia.
– Główny punkt tej imprezy, zawody łazików, mocno ewoluował. W pierwszych edycjach konstrukcje łazików były naprawdę proste – na poziomie, można powiedzieć, pierwszego roku studiów. Teraz są to konstrukcje profesjonalne, łączące wiedzę i doświadczenie w projektowaniu zaawansowanych platform robotycznych – zaznacza Łukasz Wilczyński, prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej.
Przyczyn jest kilka. – Po pierwsze, zmieniła się technologia. Na przykład dzisiaj praktycznie każdy zespół ma ze sobą drukarkę 3D i w razie potrzeby drukuje choćby części zamienne. Wiele elementów jest przy tym produkowanych przez wyspecjalizowane firmy. Kiedyś studenci podchodzili do tych zawodów trochę zabawowo – chcieli wystartować, pokazać swoje umiejętności, zaistnieć jako koło studenckie. Teraz ze swoich umiejętności chcą zrobić użytek branżowy. Z jednej strony chcą pokazać się branży kosmicznej, z drugiej – zwalidować swoją technologię, testując ją w warunkach symulujących warunki kosmiczne. Coraz częściej słyszymy też, że młodzi ludzie chcą swoją wiedzę komercjalizować. Już teraz znam uczestników wcześniejszych zawodów, którzy dzisiaj są szefami startupów – opowiada ekspert.
Mocno zmieniły się także konkurencje.
– Pandemia wymusiła na nas opracowanie formuły zdalnej. Szczególnie spodobała się ona zespołom specjalizującym się w IT. Jeśli chodzi o same konkurencje, to na początku były w dużym stopniu kopią zadań z zawodów amerykańskich. Teraz to Amerykanie kopiują niektóre nasze pomysły. Nasze konkurencje są obecnie najtrudniejsze na świecie. Warto więc cenić każde miejsce zajęte w konkursie, bo jest naprawdę wymagający. Paradoksalnie zespołowi z Polski nierzadko łatwiej jest wygrać w USA, w Australii czy w Turcji – niż w naszych zawodach – zauważa Wilczyński.
ERC to nie tylko zmagania łazików. Od początku impreza opiera się na „trójnogu”, złożonym z zawodów łazików, strefy pokazów oraz konferencji. W czasie tegorocznej edycji planowana jest m.in. część dyskusyjna, prowadzona w ramach paneli i spotkań indywidualnych. – To wyjątkowa okazja, aby skorzystać z bezpośredniego kontaktu z ekspertami NASA, ESA, POLSA, JAXA, a także z wielu innych instytucji. Przygotowaliśmy również niezwykle interesującą tematykę związaną z aktualnymi wydarzeniami w polskim sektorze kosmicznym. Zainaugurujemy bowiem nowy cykl spotkań poświęconych medycynie kosmicznej. Tego typu spotkań brakuje nawet na mapie Europy – mówi Wilczyński.
Jak zaznacza, całe wydarzenie poświęcone jest przede wszystkim robotyce. Także w tym roku nie zabraknie więc wątków związanych z robotami, w tym także robotyką księżycową. Organizatorzy przygotowali panele, w których wezmą udział eksperci, którzy na co dzień zajmują się tą dziedziną i posiadają ogromne doświadczenie praktyczne. Przyjadą specjaliści z Politechniki Poznańskiej, dr Tibor Pacher z Węgier, który jeszcze w Google XPrize zasłynął swoją konstrukcją robotyczną.
Będzie też wątek biznesowy, poświęcony m.in. startupom.
– W Polsce działa już kilka ośrodków zajmujących się kosmicznym biznesem. Jednym z nich jest ESA BIC Poland – akcelerator Europejskiej Agencji Kosmicznej. Podczas tegorocznego wydarzenia obecni będą m.in. specjaliści z tego ośrodka, którzy poprowadzą konsultacje indywidualne. Będą też prezentowane dwa nowe projekty - ESA-Phi-lab i ESA-Spaceship – realizowane przez Politechnikę Poznańską. Będzie możliwość spotkania z p. Justyną Redełkiewicz, która przez ostatnie 15 lat pracowała w Agencji Unii Europejskiej ds. Programu Kosmicznego. Ważna uwaga – na warsztaty i panele przeznaczone dla osób bardziej zorientowanych w tematyce kosmicznej trzeba się wcześniej zapisać. Na wykłady wystarczy przyjść i słuchać, a jeszcze lepiej – zadawać pytania – mówi organizator imprezy.
Jeśli chodzi o strefę wystawców i pokazów – także w tegorocznej edycji odbędzie się wiele prezentacji i działań popularyzujących naukę. Łukasz Wilczyński podkreśla, że popularyzacja jest jednym z głównych celów tego wydarzenia. W tym roku dużą prezentację przygotowała m.in. Polska Agencja Kosmiczna.
Obecnie zbliża się już 11. edycja ERC – wydarzenia, które przez ponad dekadę przeszło „olbrzymi rozwój we wszystkich obszarach działalności”.
– Jeśli np. chodzi o pokazy, to nastąpiła wyraźna zmiana jakościowa. Wcześniej dominowały głównie koła naukowe i pasjonaci, natomiast obecnie coraz częściej dołączają uczelnie, instytucje badawcze oraz poważne firmy z sektora kosmicznego, które dostrzegły w ERC potencjał do prowadzenia działań informacyjnych i upowszechniania wiedzy naukowej – zwraca uwagę ekspert.
Ewoluuje także format konferencji. – Były edycje, w których mocno skupialiśmy się na strategii kosmicznej czy kwestiach krajowych, uzupełnianych wątkami międzynarodowymi. Zdarzało się, że dominowała tematyka Księżyca – szczególnie w kontekście pytań o to, czy stanie się on alternatywą dla Marsa. Teraz wprowadzamy do programu zupełnie nowy wątek, jakim jest wspomniana już medycyna kosmiczna. Niektórzy lekarze wyrażają zainteresowanie taką specjalizacją – relacjonuje prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej.
W jego ocenie ERC mogło się w jakimś stopniu przyczynić do wzrostu zainteresowania edukacją związaną z kosmosem.
– Chciałbym podejść do tego z odpowiednią pokorą, ale myślę, że zespoły budujące łaziki stały się w pewnym sensie punktem zapalnym, który wyzwolił energię na uczelniach i przyczynił się do pojawiania się nowych kierunków związanych z tematyką kosmiczną. Oczywiście tutaj działa wiele czynników. Dzięki przystąpieniu do ESA pojawiły się firmy, które potrzebują kosmicznych ekspertów – mówi.
Jego zdaniem na zainteresowanie kosmosem w Polsce wpłynie też misja rodzimego astronauty, choć na wyniki trzeba będzie trochę poczekać.
– Trudno ocenić wpływ tej misji, tym bardziej że formalnie jeszcze się nie zakończyła, bo wciąż trwają podsumowania eksperymentów. Medialnie mamy tzw. efekt „Wow”, a sam Sławosz Uznański-Wiśniewski stał się twarzą polskich działań w sektorze kosmicznym. Trzeba obserwować, co wydarzy się długofalowo, tym bardziej że mamy w tym roku zwiększone zainteresowanie studiami kosmicznymi na jedynym w Polsce Wydziale Technologii Kosmicznych na krakowskiej AGH. Myślę, że może dopiero za rok będziemy mogli powiedzieć, jaki był wpływ lotu naszego astronauty” – stwierdza.
Nauka w Polsce, Marek Matacz (PAP)
mat/ zan/ mhr/
